poniedziałek, 3 września 2012

Jak u siebie w domu

Spałyśmy jak zabite,  Liliana trochę zmarzła i rano zbudziła nas dziewczyna,  która w naszym pokoju się odrazu położyła spać. Próbowałyśmy zasnąć,  ale lipa,  więc poszłyśmy na pyszne śniadanie. Piłyśmy naszą pierwszą herbate "mate de coca", po której czułyśmy się trochę dziwne. Niestety nie będę mogła ją przywieźć, jest zabronione,  bo ma w sobie małą dawkę kokainy.


Wyruszylysmy do centrum naszej dzielinicy, tam koty rosly na drzewach a dzieci bawily sie na ulicy. I nawet zalapalam sie na poranne cwiczenia, ktore byly prowadzone przez przystojniaka. Nie zle umial ruszyc dupka. Ta starsza Pani w zielonym na koncu mnie chwalila, ze dobrze sobie radzilam i pocalowala nas erdecznie w policzek na porzegnanie.

No i pierwsze co zwiedzilysmy byla galeria "Larcomar". Jest wkuta w skali i ma przepiekny widok na morze. Czulysmy sie jak w Europie. Kupilysmy sobie bilety na autobus, ktorym zwiedzilysmy miasto, , ale nie mialysmy tylko oczy na architekture budynkow lecz tez ciala.






Wieczorkiem poszlysmy spacerkiem do muru milosci. Tu calowaly sie same pary. Liliana szukala swoje imie na murze. Obiecala gdy znajdzie, to bedzie znak, ze musi zostac w Peru. Jak myslisz, znalazla?

1 komentarz:

  1. No nieźle dziewczyny, najważniejsze to nie tracić czasu !!!! hahaha

    OdpowiedzUsuń