Jesteśmy w Talara nad morzem. Tu niestety ciężko załatwiać sprawy w hotelu, bo nic a nic nie umią po angielsku. A tak fajnie nam szło. Najpierw nas wystraszyło, że nie doszła rezerwacja, a potem się okazało, że 90 dolców nie jest to cena za pokój tylko od osoby. A na stronie internetowej było inaczej. Nie dogadałyśmy się zbytnio przez google translate. A wkońcu jakiś gość przyszedł i nam pomógł. Potem wziął nas swoim samochodem po mieście. Trwało to tylko 10min. Niezbyt fajnie tu, więc jutro dalej do Máncora, gdzie zabukowałyśmy już pokój przy samej plaży. Na cały hotel to tylko my i facet jesteśmy jedyni gośćmi. Zaprosił nas na kolację. Jutro nas podwiezie do autobusu. To się nazywa szczęście w nieszczęściu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz